Długo się zastanawialiśmy dziś rano, co robić. W końcu niezrażeni deszczem i korkami ruszyliśmy do Trzęsacza, który jak przez mgłę pamiętałam z wycieczki szkolnej. Sprawdźcie, co warto robić w tym miejscu.

Ruiny kościoła w Trzęsaczu

Trzęsacz to niewielka wieś i jednocześnie nadmorska miejscowość. Dojeżdżamy na miejsce ok. 15.00. Nie mamy problemu z parkingiem. Ludzi jest zdecydowanie mniej niż w Międzyzdrojach. Deptak w Trzęsaczu to jedna krótka ulica prowadząca nad morze. Znajdziemy tu restauracje, sklepiki, ale nie jest szczególnie tłoczno czy głośno.

Trzęsacz słynie przede wszystkim z ruin starego gotyckiego kościoła na klifie. Prawdopodobnie powstał on w XII wieku i znajdował się wtedy 2 km od morza. Z czasem odległość ta malała. Morze pochłaniało coraz większe połacie lądu i tak 1853 roku odległość wynosiła już tylko 12 m, a w 1866 jedynie 1m. Obecnie na miejscu możemy oglądać jedną ścianę, która została z kościoła.

Gdzie nie ma tłumów nad polskim morzem?

Plaża jest ładna, zadbana i praktycznie pusta. Mocno wieje, więc pogoda nie sprzyja plażowaniu. Trudno utrzymać hula w rękach! Nie wiem, jak jest tutaj w gorący dzień, ale dziś jest zdecydowanie inaczej niż w typowym nadmorskim kurorcie.

Multimedialne Muzeum Trzęsacza – Muzeum na Klifie

Na koniec odwiedzamy jeszcze Muzeum na Klifie w Trzęsaczu. Nie obiecuję sobie wiele, a jednak czeka mnie miłe zaskoczenie. Zwiedzamy praktycznie sami, całość jest multimedialna. Po muzeum prowadzi nas głos lektora, który oprowadza po poszczególnych interaktywnych ekranach i obrazach.

Poznajemy legendę o tamtejszych syrenach, która wyjaśnia powody, dla których Neptun zatopił kościół i podaje pochodzenie nazwy miasta. Całość trwa ok. pół godziny i jeśli interesuje Was coś więcej niż plażowanie to w tym miejscu naprawdę wiele się dowiecie.

Komentarz. Trzęsacz jest świetnym miejscem na krótki wypad w weekend. Jeśli nie lubicie tłumów, szukacie pustych plaż i nie potrzebujcie wielu atrakcji, na pewno się tutaj odnajdziecie.