Uluru i Ayers Rock – 5 powodów, dla których tego nie da się zrobić tanio + informacje praktyczne
września 16, 2025Ci z Was, którzy mnie znają wiedzą, że jestem oszczędna, żeby nie powiedzieć skąpa. Moją mocną stroną jest wynajdowanie promocji i powodów, żeby czegoś nie kupić. Do zwiedzania podchodzę nieco inaczej. Kiedyś mój tata powiedział mi, że wydawanie pieniędzy na podróże to inwestycja we wspomnienia, których nikt nigdy nam nie zabierze. Z tego względu od dziecka wyjeżdżam, jak często tylko mogę. Zawsze jednak staram się optymalizować wydatki. Gdy planowałam podróż dookoła świata, wyjazd do Uluru – najbardziej znanej skały w Australii, stanął pod znakiem zapytania, gdy zobaczyłam ceny.
Ayers Rock Resort – jedyne miejsce na nocleg
Uluru znajduje się pośrodku niczego. Dosłownie. Dookoła skały są bezdroża zwane outbackiem. Drugi park narodowy oddalony jest o jakieś 300 km i jadąc do niego z Yulary, mijamy może dwa, może trzy skrzyżowania – reszta to prosta droga bez żadnych zabudowań. W zasadzie jedyna opcja na nocleg to Ayers Rock Resort – malutkie miasteczko, w którym znajduje się kemping i kilka hoteli. Miejsca w nich znikają błyskawiczne – z tego względu, gdy podęliśmy decyzję o podróży dookoła świata i zwiedzaniu Uluru, hotel tutaj był pierwszym, który zarezerwowaliśmy.
Jak się domyślacie, taki monopol mocno winduje ceny. Gdy zobaczyłam, że najtańszy nocleg bez śniadania kosztuje blisko 1000 zł za dobę, zaczęłam rozglądać się za tańszą opcją. Znalazłam namioty i zapytałam Wiktora, co on na to. - Biorąc pod uwagę fakt, że boisz się pająków w Szczecinie, jesteś pewna, że chcesz spać zimą w Australii na pustyni w namiocie? - zapytał mnie mój mąż. Wtedy wiedziałam, że nie jest to miejsce, w którym można oszczędzać. Pokój zarezerwowaliśmy w ostatnim wolnym terminie, w ostatnim dostępnym hotelu i do niego dostosowaliśmy loty.
Lot do Yulary
Gdy podejmiecie decyzję, że chcecie jechać w to miejsce, rezerwujcie przelot najszybciej jak to możliwe. Z każdym tygodniem ceny idą w górę. Jeśli chodzi o lotniska, opcje mamy dwie. Możemy lecieć do Alice Springs, które jest znacznie oddalone od Uluru i tam wypożyczyć samochód lub kamper albo do Yulary, z której samochodem z lotniska dojedziemy w 10 min. My wybraliśmy tę drugą opcję, bo była korzystniejsza cenowo. Udało nam się nieco zaoszczędzić, bo zdecydowaliśmy, że lecimy tylko z bagażem podręcznym, a duże walizki zostawiliśmy za darmo w przechowalni bagażu w hotelu, w którym nocowaliśmy w Sydney przy lotnisku.
Jetstar, jak typowe tanie linie, mają bardzo restrykcyjne podejście do limitu kilogramów. Musieliśmy zmieścić się w 7 kg na osobę, co obejmowało zarówno plecak jak i torebkę (personal item). Przy locie tymi liniami nasze bagaże podręczne faktycznie były ważone. Nie było łatwo, a do tego hula niestety musiało zostać w Sydney.
Wypożyczenie samochodu i benzyna w Yulara
Tanie i łatwe nie jest również wypożyczenie samochodu. Na miejscu działają jedynie trzy wypożyczalnie (2022 rok). Znowu – liczba aut jest ograniczona, trzeba więc się spieszyć z rezerwacją. Dodatkowo każda z wypożyczalni daje limit – możecie przejechać 100 km dziennie. W praktyce, jeśli jeździcie tylko po okolicy, macie szansę się zmieścić. Jeśli jednak tak jak my będziecie chcieli zobaczyć oddalony o 300 km Kings Canyon, na pewno przekroczycie ten limit. My poruszaliśmy się wszędzie autem, ale na miejscu po samym terenie Yulary można teź jeździć autobusem – nie zawiezie on Was jednak do Uluru i Kata Tjuta.
Gdzie zjeść w Ayers Rock Resort?
Jak już wspomniałam śniadania nie mieliśmy – mogliśmy skorzystać z bufetu z hotelu obok, który kosztował – bagatela – 45 AUD za osobę! Nie pozostało nam nic innego, jak zrobić zakupy w jedynym supermarkecie w tej hotelowej wiosce. Na miejscu znajdziecie restauracje – raz jedliśmy w poleconej przez panią z recepcji Gekos Cafe, a raz grillowaliśmy w Outback Pioneer Hotel – gdzie kupiliśmy kawał surowego mięsa (np. z kangura!) i sami je sobie przyrządzaliśmy na grillu. Opcja ciekawa, ale oczywiście kosztowna – za danie zapłacicie ponad 30AUD.
Wycieczki w Ayers Rock Resort
Jeśli nie uda Wam się wypożyczyć auta, możecie skorzystać ze zorganizowanych wycieczek lub wykupić dostęp do specjalnego autobusu hop-on-hop-off. Wycieczki są ciekawe, ale ich ceny bardzo wysokie – 25-minutowy lot helikopterem to wydatek rzędu 265AUD za os., a za wycieczki z przewodnikiem i posiłkiem zapłacicie ponad 100AUD od os.
W tym całym szaleństwie są jednak też darmowe wycieczki – możecie posłuchać czegoś o sztuce, polowaniu, roślinach itp. My w dniu przed wyjazdem w wzięliśmy udział w oprowadzaniu po ogrodzie oraz warsztacie na temat używanej broni. Całość prowadzona była przez Aborygena, który w bardzo ciekawy sposób opowiadał o kulturze i obyczajach. Zdecydowanie lepsza opcja niż Mala Walk, o którym pisałam w we wpisie na temat Uluru.
Dodatkowo ciekawą sprawą jest też Camel Farm – farma wielbłądów, do której kawałeczek trzeba podjechać autem. Wstęp jest bezpłatny – na miejscu zobaczycie australijskie zwierzaki, a także dowiecie się, że Australia jest największym eksporterem wielbłądów do Arabii Saudyjskiej! Za opłatą można też przejechać się wielbłądem.
Czy to się opłaca?
Zdecydowanie tak. Uluru to serce Australii. Tu po prostu trzeba przyjechać. Jeśli podejmiecie decyzję, że tam lecicie, rezerwujcie hotel, lot i samochód jak najszybciej to możliwe. My nie żałujemy ani jednego wydanego dolara na wszystko, co tam widzieliśmy.
0 comments